Pierwszy śnieg tej zimy… zaczęło lekko sypać w środku dnia.
Po pracy wyskoczyłem pobiegać na pętlę Północ po mieście, chociaż przez chwilę myślałem o bieżni w jakimś FitClubie.
Założyłem stare, rzadko używane Adasia Kanadie, które mają małe korki, które sprawdzają się na śniegu.
Początek, a w zasadzie większość trasy pod sypiący śniegi i lekki wiatr był mocno irytujący. Dodatkowo buty trochę się również ślizgały, więc leciutko nie było. W zasadzie to lenia miałem i nie chciało mi się ani coś szybkiego pobiec, ani zupełnie wolno.
Niestety po drodze sporo się nawdychałem niezbyt świeżego powietrza, w dodatku na Sulechowskiej jeden TIR miał problem z wyjazdem z Salonu i miałem kilka chwil obowiązkowego przestoju.
Albo kominy, albo wiało od ulicy.
Po wejściu do domu śmierdziałem jak komin fabryki… ble powietrze w tej Zielonej Górze jest dramatyczne :/
może trzeba było jednak iść do ciepłego fit na bieżnię? hmmm